Od wielu już lat trwa walka o wpływy w rejonie Morza Południowochińskiego. Państw zaangażowanych w spór jest dużo, ponieważ wynik z pewnością będzie miał wpływ na ład międzynarodowy. W dużym skrócie można stwierdzić, że Chiny rywalizują z USA o przywództwo na świecie w niedalekiej przyszłości. Oba mocarstwa poza siłą militarną, która mam nadzieję, nie zostanie użyta, rywalizują również poprzez strefy wpływów i sąsiednie państwa, które wypowiadają się w interesie jednego z dwóch graczy.
Dlatego właśnie warto wspomnieć o spotkaniu, które miało miejsce 24 sierpnia 2016 r. W Tokio spotkali się: Premier Japonii Shinzo Abe, Minister Spraw Zagranicznych Wang Yi oraz jego odpowiednik z Korei Południowej, Yun Byung-se.
Japonia i Korea Południowa to partnerzy Stanów Zjednoczonych, które również biorą udział w sporze o Morze Południowochińskie. Jak widać, wciąż jest jeszcze miejsce na dyplomację.
Na początku września (4-5 września) odbędzie się szczyt G20 w Hangzhou i to właśnie o tym rozmawiano podczas spotkania, choć każdy wiedział, że chodzi o coś więcej.
Wang Yi w imieniu Chin zaprosił Japonię do odgrywania konstruktywnej roli podczas szczytu G20. Państwo Środka przedstawił Korei i Japonii, jak to określił Wang, „napęd na cztery koła”. Jest to propozycja współpracy na czterech płaszczyznach: polityka, ekonomia, handel oraz kultura.
Z pewnością USA odczytały to jako próba zmniejszenia wpływów Amerykanów w tym regionie.
Shinzo Abe podkreślił wagę współpracy trzech państw i zaznaczył, że ma nadzieję na dalsze działania wzmacniające i poprawiające relacje pomiędzy narodami, w raz ze specjalnym trójstronnym szczytem, który miałby zostać zwołany w przeciągu najbliższego roku.
Jak widać gra o nowy ład międzynarodowy wciąż trwa. To ważne, również dla Polski aby te wydarzenia śledzić z uwagą. Dziś wszystko może mieć wpływ na nasz kraj. W szczególności panowanie na Morzu Południowochińskim.